Potem sen owijał się wesoło wokół faktu, że wiszę komuś 1200 złotych za ostrze do wyrzynarki, oraz 600 komuś innemu, nie wiadomo za co. Zamierzałam poprosić rodziców, żeby zapłacili za mnie i pozwolili mi płacić im w ratach po sto złotych.
Wreszcie wybrałam się na wf, zapisując się na listę u murzyna, a może z murzynem. Tylko, że zamiast zajęć wf, lista dotyczyła osób zainteresowanych narkotykami. Nie wiem jakimi dokładnie, ale ewidentnie do użytku wewnętrznego. Skoro już byłam na liście to pojechaliśmy z M. do lasu spotkać dilera. Las był pełen śniegu i panował trzaskający mróz. Zaparkowaliśmy na polanie, możliwe, że był to jakiś teren biwakowania w lato, bo stała nawet dość przyzwoita wygódka (zamknięta na kłódkę). Czułam zimno gryzące mnie w skórę i zastanawiałam się jak my zamierzamy nie zamarznąć, będziemy przecież naćpani więc nie pojedziemy samochodem, a leżenie na mrozie skończy się źle. Niemniej jednak ustawiłam się w kolejce do wygódki i zdjęłam kurtkę, żeby odsłonić rękę. Wygódka stała się gabinetem lekarskim, gdzie pielęgniarka daje zastrzyki. Stała przed nią mega kolejnka ludzi i nawet zażartowałam coś o zapisach na NFZ. Za pielęgniarkę robił M, zakrzywioną igłą zadrapał mi rękę. Ofuknęłam go, że nie zmienia igły, ale było już za późno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz