wtorek, 3 grudnia 2013
ile to ja tracę
Śniłam podróż z ciocią P i z Lamą do jakiegoś tropikalnego kraju na wakacje. Leżałam sobie na leżaku podczas kiedy Lama i ciocia P gdzieś się wybrały. Z mojej miejscówki miałam świetny widok na wodospady i jezioro. Woda była nieprzyzwoicie lazurowa, piana nieprzyzwoicie biała, a słońce świeciło na nieprzyzwoicie niebieskim niebie. Orgia nieprzyzwoitości. Tylko cyknąć fotkę do folderu reklamowego biura podróży. Pamiętam, że patrzyłam ze smutkiem na te wodospady i tłumaczyłam komuś, ile ja w życiu tracę przez mój brak umiejętności pływania. Wreszcie góra, z której wypływała woda okazała się być wulkanem i wybuchła, śląc w naszą stronę fale uderzeniowe. Dziwiłam się, że siedzimy tak daleko, a one i tak docierają. Wydaje mi się, że jedna mnie trafiła, chociaż nie poczułam niczego. Wreszcie wulkan zmienił się w eksplodujący pałac kultury i sen się skończył.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz