Strony

niedziela, 29 grudnia 2013

Debil

Najwyraźniej brakuje mi serialu, bo dziś we śnie byłam świadkiem w sprawie i miał mnie gdzieś zawieźć bohater z Mentalisty. Niestety jego czarno-biały samochód (zupełnie nie taki miał w filmie) został skasowany przez gościa, który wjechał w niego na parkingu. Wracaliśmy wynajętym wozem kiedy minął nas debil. Debil był Japończykiem, pędził z niedozwoloną prędkością, wyczyniał jakieś harce za kierownicą i wystawił nawet głowę przez okno, a ja pomyślałam sobie, że oby mu tą głowę ucięło jak się rozbije. Chyba musiałam wykrakać, bo po chwilo zobaczyłam jak jakiś samochód za nami koziołkuje (tak wiem, że debil powinien być już przed nami i co z tego?). Debil wjechał w jakieś dwie kobitki jadące dokądś. Samochody wylądowały na poboczu i zjechaliśmy, żeby udzielić pomocy. Zadecydowałam, że zostaniemy do czasu przyjazdu karetki.
Od razu było widać, że debil nie żyje, ale co gorsza jego pasażerka także wyglądała na martwą. Ludzie byli niezadowoleni, że taka ładna i młoda dziewczyna umarła przez debila. Kobitkom, w które wjechał nie stało się nic. W każdym razie położyliśmy dziewczynę na trawie i zastanawiałam się czy nie powinniśmy zrobić sztucznego oddychania. W końcu, jeżeli nic nie zrobimy to jacyś rodzice będą musieli dowiedzieć się o śmierci dziecka. W każdym razie mój towarzysz zaczął reanimację, pokazałam mu co robić, ale zanim się rozkręciliśmy dziewczyna sama otworzyła oczy.  Co dziwne, teraz już nie była brunetką z rozpuszczonymi włosami, ale blondynką z kokiem. I nie była już cała, ale nie miała rąk i nóg. Była samym korpusem, bo okazało się, że kończyny straciła w wypadku. Wydawało się  jednak, że jeszcze tego nie wie.
Odganiałam ludzi, którzy przychodzili popatrzeć i nakrzyczałam na jakąś laskę, podobną do celebrytki (nie wiem której), że nie wolno mówić pacjentce, co jej jest teraz. Bo to tylko dodatkowy szok. I jeszcze nakrzyczałam, żeby nie mówić nad jej głową o tym, bo ona jest ranna, a nie głupia i się zorientuje.
Zapytałam ją jak się czuje i odpowiedziała, że ok ale ma glikemię i musi dostać lek. Nie wiedziałam czy można jej teraz cokolwiek podawać bez pytania lekarza, ale uznałam, że przynajmniej go znajdę, a w tym czasie przyjedzie karetka. Lek nazywał się Neo-Ki. Przeszukałam całą szafkę, znalazłam tylko coś co miało opis po rosyjsku, aptekarka powiedziała, że to odpowiednik Noe-Ki, coś zaczynającego się na M. W każdym razie, siłowałam się z nakrętką jakiejś tuby z maścią, odkręcałam ją zębami,  kiedy nagle dostałam ataku mdłości. Poczułam skurcz żołądka i gardła i poczułam jak ten skurcz przesuwa mi tę zakrętkę w głąb gardła. Nie mogłam tego powstrzymać i nagle okazało się, że nie mogę jej wypluć. Kasłać też nie mogę, bo wpadnie mi do tchawicy i mnie udusi. Musiałam ją połknąć. Kiedy się obudziłam (wybudzona o 4 rano głosem kota puszczającego pawia) nadal czułam w gardle drapanie jak po tej nakrętce. Zaczynam się na poważnie zastanawiać czy nie połknęłam jakiegoś pająka przez sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz