Ze snu pamiętam najpierw wycieczkę na mazury, ewidentnie byłam dzieckiem, ponieważ byłam z rodzicami. Rozważałam możliwość rejsu widokowego po jeziorze i odmówiłam stanowczo obejrzenia gniazda bielika na moście, do którego podziwiania namawiał mnie pan z aparatem. Most się chwiał jakby był statkiem, a gniazdo stało na pojedynczym słupie, do którego można było dojść tylko i wyłącznie po długiej belce. Opalałam się nad Wisłą w pięknym słońcu, w towarzystwie mamy, kiedy przypomniałam sobie o włochatych nogach i uciekłam zrobić z nimi porządek. Wreszcie skoro o włochatych nogach mowa - obejrzałam kolekcję mega wielkich i totalnie obrzydliwych pająków jednej panny. Panna opowiadała, że największy z jej pająków już już dymał w jej stronę na tych swoich cienkich łapskach, żeby ją ukąsić na śmierć, kiedy się biedak nagle po drodze ożenił i wtedy go złapała.
Potem rozzłościłam się na mamę, ponieważ zaproponowałam wycieczkę w góry w przyszłym roku, a ona zareagowała jakoś totalnie dziwnie. Stwierdziła, że ona pociągiem nie jedzie. Ja jej na to, że tata nas przecież zawiezie, a ona dalej wyrzeka na pociąg. Wreszcie wydarłam się, że przecież jedziemy samochodem, a ona spojrzała na mnie jak na głupią i stwierdziła, że tata się na pewno nie zgodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz