Strony

wtorek, 10 września 2013

tarcza wiercąca i pusty dom

Postanowiliśmy się rozdzielić. Ja z koleżanką poszłam w lewo, a reszta grupy w prawo kopalnianego korytarza. Dzięki temu uniknęłyśmy pułapki i wielka tarcza wiertnicza przemknęła tylko koło nas nie robiąc z nami tych wszystkich przykrych rzeczy, które zrobiła z resztą grupy. Na wszelki wypadek, gdyby miała zawrócić ruszyłyśmy biegiem, wypadłyśmy z kopalni i pobiegłyśmy w górę trawiastego zbocza. Miałam pewne problemy, miejscami było naprawdę stromo, ale mając w pamięci tę wielką miażdżącą zębatą tarczę pędziłam pod górę jak gazela. 
Pewną niespodzianką był fakt, że góra się poruszyła i okazała się być głową giganta. Wielką skalistą i trawiastą. Gigant z początku był zły, że naruszamy mu spokój, ale wyjaśniłyśmy sytuację i przestał się gniewać.
Do tego stopnia, że następnym razem wróciłam tam z całą rodziną, włącznie z babcią i zrobiliśmy sobie party przy stolikach w ogródku restauracyjnym. Okazało się, że od drugiej strony jest dojście nawet dla wycieczek i ogólnie całkiem łatwo się tam dostać. Na szczycie głowy giganta natomiast stał opuszczony dom. Moja koleżanka weszła tam, żeby posprzątać. Ja się odważyłam jedynie zajrzeć do wnętrza przez uchylone drzwi. Zobaczyłam ciemne pomieszczenie bez prądu, o dziwo nie przeszkadzało to koleżance w widzeniu. Mnie za to przerażało totalnie. W świetle wpadającym z zewnątrz widziałam jakieś kafelki na podłodze i ją myjącą je. Poprosiłam żeby wyszła i zrobiła to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz