Nasze biuro było w moim domu, w zasadzie to w domu rodziców. Właśnie tachałam gdzieś kota pod pachą kiedy przyszedł prezes i zarządził natychmiastową przeprowadzkę całego biura. Odniosłam kota do dużego pokoju i włożyłam go do kosza na zabawki. Kot nawiasem mówiąc komentował potem moje akcje, z tego kosza. Ludzkim głosem. I nawet się nie ruszył żeby pomóc.
A ja musiałam przenieść wszystkie książki od babci z pokoju do pokoju rodziców. Zamiast użyć pudła, nosiłam je w rękach. Podobnie dzwonki i bibeloty. Nalatałam się niewąsko z nimi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz