środa, 4 czerwca 2014
zastrzyki, msza
Dziś śniłam mszę w kościele w Socho, tym starym i ciasnym. Księdzem była kobieta, mama kolegi, w połowie mszy musiała odejść od ołtarza i udać się na zakrystię, żeby dostać jeden z zastrzyków. Była bardzo chora i musiała brać serię bardzo obciążających organizm zastrzyków. Nie było nawet wiadomo, czy ona nie umrze po kolejnym. To by oznaczało, że nie wróci do prowadzenia mszy. Wierni nie wiedzieli o tym i narzekali i złościli się, więc kolega wszedł na ambonę i im wszystko wyjaśnił.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz