Strony

sobota, 7 czerwca 2014

kolorowa woda

Stacje metra w kulturze przeżywały różnego rodzaju kataklizmy, ale ta która ukazała mi się we śnie była wyjątkowa. Metro to nowoczesny twór, ale ta stacja że musiała być naprawdę stara, bo przeżyła dwie cywilizacje i dwa potopy. Jedna z tych cywilizacji zdążyła się rozwinąć pomiędzy pierwszym i drugim potopem. Ponieważ jednak sen nie ma poczucia czasu, cały cykl cywilizacja-potop-cywilizacja-potop był na tyle krótki, żebym mogła odnajdywać całkiem użyteczne pamiątki po ludziach, a jednocześnie po sobie, z pomiędzy potopów. Tak jakby sen mówił jednocześnie o historii świata i o moim własnym życiu.
Przyznaję, że kiedy myślę o przeszłości pojawia się u mnie ten rodzaj ekscytacji, który mógłby odczuwać archeolog natrafiający na ślady starożytności. Człowiek żyjąc przechodzi wiele epok i każda z nich kończy się śmiercią tego co było i narodzinami nowej osoby, którą z poprzednią epoką łączą jedynie wspomnienia.  Z tego punktu widzenia, zalana stacja może być moim obecnym światem, epoką, która sama kiedyś przeminie.
Kolejną cechą tej stacji był kolor wody, a raczej kolory, bo wydaje mi się, że było ich wiele. Woda nie była czarna, ani przejrzysta, ani brunatna. Miała piękne jaskrawe kolory wody, w której ktoś przed chwilą wykąpał wałek do malowania ścian. Mlecznie nieprzejrzysta i pięknie kolorowa. Jeden koniec stacji był zanurzony bardzo głęboko, a w drugim woda sięgała niewiele ponad kostki. Ze stacji można było przejść do pokojów, a na płytszym końcu stała stara szafa babci. W szafie wisiały sukienki, stały moje stare, ale o dziwo dobre buty. Mało tego, to były sandałki, które obcierały mi nogi na pierwszej randce, o ile można tak nazwać to spotkanie. Wybrałam sobie kilka letnich rzeczy, żeby móc znów ich używać. Zajrzałam też do szuflad, mimo zdziwienia moich towarzyszy, szuflady okazały się szczelne i nie zalane. W górnej części szafy, na półce znalazłam grubą, starą książkę o podróży do Australii. Zabrałam ją, żeby poczytać.
Z lewej strony stacji odchodził korytarz, ciemny i prowadzący w dół. Nie zapuszczałam się tam. Na głębokim końcu można było popływać, a nawet zanurkować. Moi towarzysze chcieli się zanurzyć, ale zaprotestowałam. W końcu, na dnie tej pięknej, kolorowej wody leżą zwłoki ludzi, których dopadło zalanie. Tych z przed pierwszego potopu i tych z czasu pomiędzy zalaniami. Ogólnie rzecz biorąc miałam wrażenie, że o ile pływanie jest w porządku, to nurkowanie doprowadzi do zobaczenia rzeczy okropnych. Jedna z dziewczyn obecnych na stacji zaprotestowała i powiedziała, że to nie możliwe, żeby na dnie były takie rzeczy, bo przecież ten zbiornik jest rezerwuarem wody dla całego miasta. Co oznacza, że całe miasto pije wodę omywającą trupy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz