Strony

sobota, 21 czerwca 2014

Yeti

W pierwszym w Tatrach grasuje potwór, Yeti. Normalnie nie był agresywny, ale teraz atakuje ludzi, wpada w szał i sprawia kłopoty. Wybieram się, bodajże z ekspedycją ratowniczą w góry, żeby załatwić sprawę, albo, żeby kogoś przywieźć. Cała sprawa jest dziwna, bo Yeti powinien być spokojny, szlachetny i nieagresywny. W górach leży śnieg, spotykam tam kogoś, możliwe, że pilota, kto był zaatakowany. Spotykam też Yeti i tajemnica jego napadów szału się wyjaśnia.
Do wyjaśnienia dochodzę w ten sposób, że biorę w rękę przedmiot, notatnik i momentalnie on zaczyna wydzielać promieniowanie, które działając na mnie powoduje złe samopoczucie. Okazuje się, że tak właśnie reaguje Yeti na bliskość wszelkiej techniki, a przynajmniej działającej. W pobliży leży w śniegu rozbity helikopter. Póki działał, bestia szalała, ale teraz jest spokojna i rozmawia ze mną. Mówi mi o problemie z techniką .Wydaje się być łagodny i szlachetny, chociaż wielki i włochaty. Przyklęka przede mną, a ja kładę mu ręce na głowie w geście błogosławieństwa. Co prawda wiemy już co powoduje problem, ale nie wiemy jak go usunąć, w dolinach jest masa techniki i Yeti nie może schodzić już w dół, bo będzie szalał dalej. Z tego samego powodu nie naprawiamy śmigłowca, ale schodzimy piechotą, żeby go nie drażnić.
Druga scena snu, odbywa się w hotelu/zamku/na zboczu góry, czy też hybrydzie owych. Idę w górę, mijam różne pomieszczenia hotelowe, a jednocześnie posuwam się w górę zbocza. Zatrzymuję w salonie z telewizorem i kanapą, oraz nieco parchatym bernardynem i prawdopodobnie owcami. Salon jest jednocześnie łąką. Wtedy zdaję sobie sprawę, że ktoś się włamał do zamku, w dodatku ktoś przebrany za Yeti. I ma plan porwać panią burmistrz i zwalić to na mnie, zabarykadował się w hotelu i nie wyjdziemy. Moją nadzieją jest narobić hałasu i zwabić prawdziwego Yeti, chociaż w hotelu jest technika. Hałas realizuje poprzez skoczenie przebierańcowi na głowę z krzykiem „acha!” i poszczucie go pilnującym owiec bernardynem. Szybko okazuje się, że bernardyn broni tylko pomieszczenia z owcami więc poza nim jestem zdana sama na siebie. Ale idzie mi dobrze, obezwładniam włamywacza i jego wspólnika, tylko, że zaraz wpadam na inną parę ludzi. Teoretycznie to kustosze, ale w praktyce mogą pracować ze złodziejami. Więc też krzyczę, skaczę im na głowy i ich obezwładniam. Ale wtedy pojawia się następna para i jest to dość śmiesznie, bo nie mogę krzyczeć i obezwładnić wszystkich, a nie wiem, którzy są złodziejami, a którzy nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz