Z niewyjaśnionego w żaden sposób powodu firma uznała za stosowne wysłać nas na wycieczkę balonem. Z balonu mieliśmy okazję podziwiać pracowników innej korporacji, których ich szefostwo wysłało na karuzelę-diabelski młyn, w gondoli podczepionej do łyżki wielkiej koparki. Wreszcie nasz balon wylądował, odrzuciwszy lekko samą część nadętą, a gondola łagodnie opadła na ziemię. Potem przeszliśmy z pewnym trudem przez drogę, bo okazała się być ruchliwa i wylądowaliśmy w biurze.
Niepokojące było, że w biurze większość pracowników była smoczymi minionami, a na zewnątrz krążył sam smok, wielka bestia. Nie zaprzeczam, ładny był, pływał w powietrzu bardziej niż latał. Miał jedno skrzydło białe, a drugie czarne. Był smokiem związanym z chaosem i przeciwnościami. Dlatego był najgroźniejszy i w pewnym momencie wsadził mi głowę przez okno. Właściwie to przez ścianę. Na szczęście miałam w ręku nóż i dźgałam go w pysk i oczy. Wreszcie zabrał głowę i odleciał, a wreszcie z dala od budynku zdechł. Poznałam to po tym, że na ekranie wyświetliło mi się doświadczenie, które dostałam za zabicie smoka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz