Strony

środa, 16 października 2013

stadion

Miasto planowało jakąś większą imprezę na Stadionie Narodowym. Nie wiem czemu po środku było lodowisko zamiast murawy, ale kojarzyło mi się to z wynajmowaniem stadionów na występy. (Jako dziecko byłam na podobnym, bohaterowie Disneya na lodzie, pewnie stąd lód. Poza tym ostatnio mieliśmy okazję gościć afrykańskiego księdza uzdrowiciela na stadionie.)
Tym razem miał występować jakiś słynny rajdowiec. Zajęłam miejsca na górze, na widowni, z całą rodziną. Ale kiedy poszłam do toalety i wróciłam okazało się, że nie siedzą już tam. Przenieśli ludzi z  tamtych rzędów. Nie przysiadłam się do nich, ale usiadłam na dmuchanym materacu plażowym, obok jakiś panienek w bikini. One wydawały się częścią przedstawienia, ale ja nie.
Słynny kierowca wsadził na chwilę głowę do sali, przeprosił wszystkich i powiedział, że wróci, za dziesięć minut. Wyglądał na wymoczka, a nie gwiazdę. Zdziwiło mnie to, a jego zdziwiło, że leżę na materacu i szykuję się do drzemki, zamiast go podziwiać. Od początku byłam sceptyczna, ale możliwe, że dlatego, że bilety dostałam od kogoś. Sama bym nie poszła.
Byłam dla niego złośliwa w trakcie występu, zapytałam go nawet czy wskrzesza.  To była aluzja do tego uzdrowiciela ze stadionu, którego uważam za szamana i oszusta. On pytał czy prowadziłam już samochód, a ja mu na to, że nie i nie zamierzam, bo jeszcze bym kogoś zabiła, tak źle jeżdżę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz