Strony

wtorek, 18 stycznia 2011

w jakim wieku wampiry idą siedzieć za pedofilię?


Pojechałam z rodzicami do…hmm albo był to Wielki Kanion albo jakaś inkaska czy majowską struktura religijna. Na pewno w Stanach chociaż droga dojazdowa była Polska.. Jechaliśmy polonezem, w jakąś nieszczególną pogodę. Samo miejsce robiło wrażenie, najpierw przejście przez most baaaardzo wysoko nad przepaścią. Bałam się, że mama się tam zaklinuje ze swoim lekiem
przestrzeni ale nie. Potem była przepaść, do której o mało co nie wpadliśmy. Pod stopami otwierała się jak wielka jaskinia, a wewnątrz/ a może jej ściany tworzyły tę konstrukcję była czaszka ze
skały. Miała oczy i nos i była gigantyczna. Sama jaskinia była kiepsko zabezpieczona, siatka ją pokrywająca miała oczka metr na metr. Mama łażąca z zamkniętymi oczyma prawie w nią tyłem wlazła. Kazałam jej otworzyć oczy i spojrzeć gdzie omal nie weszła.
Potem była część hollywoodzka, był bar na samym szczycie góry (wyglądał jak bar z jakiegoś znajomego schroniska, na szczycie góry zawsze jest bar, jedzenie i schronisko). Przed wejściem na teren baru  stały ubrane jak z horroru dziewczynki
zawodzące coś o jakiś martwych nagich kobietach. Cieszyłam się jak dziecko, bo to było miejsce kręcenia jakiegoś mojego ulubionego filmu, jeżeli nie większości filmów.
Była też część muzealna. Przewodnik pokazywał nam ołtarz do leczenia. Próbowałam się na nim położyć ale był za wąski, brakowało mu jednego paska kamienia od prawej, ta część leżała obok ale nie pasowała, bo kamienie nierówno rosły i ten musiał podrosnąć trochę bo był za mały. A na środku miał wgłębienie, moim zdaniem na serce albo na krew.
Nie wiem czy ta część snu była teraz czy później.
Potem okazało się, że ojciec się obraził o coś i dlatego nie zwiedzał z nami kompleksu. Wyglądało to tak jakby rodzice mieli się rozwodzić. Jakaś sekretarka w tym była chyba.  Ale po pierwsze uznałam, że jak się obrazi i nie obejrzy to potem będzie żałował a poza tym zmusiłam ich żeby poszli razem ze mną zwiedzać, bo ja mam traumę jak się kłócą.
Problemy się zaczęły chyba już po zwiedzaniu kiedy mieliśmy
wychodzić. Rozpętała się paskudna burza, a że to było wysoko w górach to w
trybie awaryjnym zamknęli szklaną śluzę w wyjściu. Od tego momentu moi rodzice nie wyglądali jak moi rodzice, a ja nie byłam sobą tylko małych chłopcem. Ojciec miał garnitur i wyglądał na skrzyżowanie bankiera z przestępcą.
I śluza opadła tak że on został na zewnątrz a my w środku.
Naturalnie dobijał się do środka, na dworze kotłowały się granatowe chmury i
lało. W tym momencie strażnikowi coś odwaliło, złapał za kałacha i go zastrzelił
(przez śluzę) i parę osób w środku też zastrzelił. Potem go chyba obezwładnili.

Chodziłam najpierw z ludźmi a potem sama po kompleksie. Już nie był taki fajny, nigdzie nikogo z obsługi. Jakoś entuzjazm mi się skończył. Zwłaszcza kiedy ojciec?? Żywy z kimś za śluzą zagadał czy coś grozi jego synowi, a  jeden z kamieni w ścianie
rozpuścił się jak wosk wypuszczając ohydnego wampira i ten stwierdził rechocąc,
że tylko rozerwanie odbytu…khem…brzmiało to bardziej makabrycznie niż
pedofilsko. Ganiał mnie po całym kompleksie, po dawnych wykutych w
kamieniu celach, przerobionych na luksusowe pokoje.

To kolejna archiwalna… prawie jak scenariusz do filmu, ale pedofilskiego wampira bym sobie osobiście odpuściła. Majom i tak nigdy nie ufałam. Nie znali się na kalendarzu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz