niedziela, 4 maja 2014
zombie
Byliśmy na jakiejś wycieczce, całkiem możliwe, że byliśmy turystami. Dotarliśmy na mój gust na południe Francji, w ciepłe zalesione rejony. I tam dopadła nas apokalipsa zombie. Nie zostaliśmy zeżarci, mieliśmy w okolicy centrum handlowe, jako ośrodek miejski, również się broniący. Początkowo planowaliśmy ucieczkę i powrót do kraju, ale ludzie się rozleniwili i przestali o tym myśleć. Tylko ja i pewien mężczyzna wciąż planowaliśmy tę trasę. Wreszcie zapakowaliśmy się, zabraliśmy kubki i antybiotyk, część zapałek i część kroplówki, jedzenie i inne potrzebne rzeczy. Tymczasem koledzy turyści bawili się w teleturnieje i woleli nie ryzykować. Naszym zdaniem, prędzej czy później zombie ich wykruszą. Przywódca grupy miał małą trzyletnią córeczkę, dziwiłam się, że naraża ją zostając. Usiłowałam go przekonać ale był nieustępliwy. Na nasz wyjazd niechętnie patrzono, ale jednak nas puszczono w drogę. Przed odejściem podeszła do mnie babcia i podała mi, ze łzami w oczach, dwie szpulki kordonka, każda miała zdjęcie blondynki na tekturce. Były owinięte taśmą klejącą z podpisem Laura i XXX (nie zapamiętałam, ale też na L) Weasley. Babcia chciała, żebym odnalazła jej przyjaciółki i jeśli żyją, im przekazała te wiadomości. Tak mnie to wzruszyło, że aż się obudziłam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz