Śniło mi się, że miałam polecieć balonem z kolegą i kogoś uratować. Kiedy dolecieliśmy okazało się, że oprócz nas ktoś jeszcze przybył na ratunek, też balonem i to ze wsparciem. Uznałam, że to za dużo osób do ratowania i postanowiłam odlecieć niezauważenie. Dlatego trzeba było podnieść pułap o kilometr. Poprosiłam o to kolegę i faktycznie podlecieliśmy wyżej, aż miałam lęk wysokości. Przelecieliśmy przez drogę, przez którą prowadziły również marmurowe, białe, luksusowe schody. Śmieszne było to, że schody z marmuru prowadziły do dzielnicy fabrycznej. Zniżyliśmy lot i wylądowaliśmy, po czym ruszyliśmy zwiedzać miasto. Najpierw była dzielnica przemysłowo-nowoczesna, potem zwykłe miasto, potem coś jak warszawskie Stare Miasto. Mury stały się ceglane, ulice brukowane i wąskie, do tego było ciemno dość. Wreszcie zeszliśmy do jakichś podziemi i tam zobaczyłam dziewczynę idącą korytarzem. Ruszyliśmy za nią, a ona skręciła za róg, gdzie stała półka z przetworami. Chciałam ją podejrzeć, co zrobi, powie lub dokąd się uda, ale zobaczyła nas, wiec się przywitałam. Okazała się być córką właścicielki zamku, który zwiedzaliśmy. Siedzieliśmy przy barze, ona chyba była barmanką i rozmawialiśmy kiedy wpadła jej matka, niczym bomba i strzeliła mi w klatkę piersiową, po lewej stronie, jakąś strzałką czy igłą. Igła miała ok centymetra czy dwóch długości i wbiła się do polowy. Okazało się, że igła była "tagiem" i miała sprawdzić czy jestem tym kim mówię. Kolegę też tak sprawdzili.
Córka właścicielki powiedziała, że trzeba było udawać sławną kwiaciarkę, ale ja nie chciałam udawać nikogo. Matka wyjaśniła nam, że przychodzą do nich dziennikarze, którzy podają się za sławnych ludzi i w ten sposób się ich demaskuje. Igła pokazuje kim jesteś.
Powiedziałam, że nie szkodzi, kiedy ona wpadnie do mojego zamku, to zapakuję ją z miejsca do lochu. Byłam zła na nią. Nie miałam nic do ukrycia, ale takie naruszenie ciała i prywatności było dla mnie oburzające. Dane uzyskane z igły były interesujące, mnie przedstawiało zdjęcie, na którym całowałam się z jakąś dziewczyną. Potwierdzało to moją tożsamość, ale nie znałam tej dziewczyny, w dodatku zdjęcie było -i wyglądało dość artystycznie, dziewczyna (albo ja) była blondynką i na zdjęciu widziałam tylko jej włosy obcięte na pazia. Koledze wyszło coś bardziej interesującego, otóż wyszło na jaw, że uczęszczał do klubu sado-maso, gdzie spotykał się z kimś o pseudonimie "Bóstwo Bólu". Zapytany o tożsamość owego bóstwa stwierdził, że idea organizacji jest taka, że się nie wyjawia tożsamości. O dziwo, kobieta przestała pytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz