niedziela, 18 maja 2014
policja
Pracowałam na policji, ale jakoś mam wrażenie, że mój status odpowiadał statusowi jaki mam w pracy. Jestem starą częścią zespołu. W tej akcji mieliśmy udać się do centrum handlowego, jakąś podejrzaną trasą, i obserwować mafię. Na miejscu rozdzieliliśmy się, żeby nie rzucać się w oczy. W zespole ze mną była koleżanka z zespołu, za którą zresztą nie przepadam. W pewnym momencie zorientowałam się, że nie mam broni i będę bezużyteczna w walce. Wróciłam więc tą sama dziwną trasą, jakimiś przesmykami, tunelami i kładkami do wierzy, w której mieściła się nasza kwatera i wyjęłam z szafki broń i telefon. Z jakiegoś powodu wyglądał inaczej niż telefony pozostałych. Naciskałam przyciski, żeby zadzwonić do szefa, ale dodzwaniałam się do obcych osób. Chciałam powiedzieć, że musiałam zawrócić, i jeszcze, że mijałam mafię, kiedy wracałam. Mężczyźni spuszczali po pochylni jakieś kartony. Poruszały się szybko i wyglądały na ciężkie. Kiedy wreszcie dotarłam na miejsce, było już po akcji, połowa ekipy w szpitalu w tym koleżanka. Szef powiedział, że ona była najgorszym nabytkiem w zespole. Wydawało mi się, że do mnie też coś ma. Powiedział, że nie może się przyczepić, ale coś mu we mnie nie pasuje. Tłumaczyłam się, że musiałam wrócić po broń, bo bez niej nic bym nie zrobiła.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz