Strony

wtorek, 30 grudnia 2014

zaprzęg




Dziś byłam świadkiem jakiejś malwersacji w wykonaniu pewnej kobiety. Nie wiem, co ona właściwie przeskrobała, ale nie chciała świadka, więc wysłała swoją sekretarkę, żeby mnie złapała. Nie biegam za szybko, ale miałam nadzieję chować się po zaułkach i sklepach, a poza tym sekretarka w garsonce też nie biegała najlepiej. Sen był trochę dziwny, trochę jakbym pamiętała, że już go kiedyś śniłam. Tylko w poprzedniej wersji udało mi się ukryć w sklepie odzieżowym znajomej. Teraz mi ta sztuka nie wychodziła. Nawiasem mówiąc, moja okolica we śnie miała całą masę sklepów, kafejek i w ogóle wyglądała o wiele przytulniej niż na jawie. Niestety żaden z moich manewrów nie spowodował, że sekretarka się odczepiła. Na szczęście zobaczyłam zaprzęg. I tu się zaczyna robić ciekawie. Zaprzęg składał się z prowadzącego konia, a potem z trzech czy czterech par koni. Konie były wielkimi bestiami, pasującymi bardziej do zwózki drewna niż do miasta. Nie wiem do czego były zaprzężone, ale skoro tyle ich trzeba było zaprząc, to musiało być to coś wielkiego i ciężkiego. Woźnica właśnie zagadał coś do prowadzącego i strzelił z bata. Przemknęłam przed zaprzęgiem zanim ruszył, a sekretarka już nie zdążyła. Wydaje mi się, że wpadła pod te konie, one się spłoszyły i w efekcie coś uderzyło w stojącego na poboczu tira. Tir miał na naczepie traktor i jeszcze jednego konia, przechylił się, traktor spadł, a koń się przewrócił. Inny tir miał na naczepie lokomotywę, on też się przewrócił, a lokomotywa spadła.  Kilkanaście tirów tak zostało poszkodowanych, a ja uciekłam.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz