Strony

piątek, 1 sierpnia 2014

monety

Szukaliśmy monet, których powinno być dokładnie 30. Każdą poznawaliśmy po specjalnej inskrypcji.  Monety pozostawił mały chłopiec, porwany czy też dręczony przez złego wuja. Skompletowanie wszystkich oznaczało odnalezienie chłopca. Namierzyliśmy tak 29 jednogroszówek, rozrzuconych po mieszkaniach, wąwozach, wąskich i zagraconych. Wreszcie dotarliśmy do ostatniego mieszkania, gdzie powinna być ostatnia moneta, ale nie mogliśmy za nic jej znaleźć. Matka chłopca, widząc, że kiepsko nam idzie, podpowiedziała nam, że ostatnia moneta nie jest jednym groszem, ale dziesięciogroszówką. Faktycznie, na biurku, na widoku, leżała sobie moneta z inskrypcją. Tylko, że kiedy ją znaleźliśmy okazało się, że chłopca nikt nie porywał. Po prostu jakiś czas temu umarł w szpitalu i nie zorientował się w tej sytuacji. Stąd wydawało mu się, że jest porwany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz