wtorek, 1 marca 2011
a ja muszę aż na orbicie i co?
Miałam penthouse – ale nie jakiś tam przeciętny ociekający luksusem tylko zajebisty. W skali zajebistości od 1 do 10 – 1215. Zwykłym milionerom wystarczają apartamenty na szczycie wieżowców, a ja miałam na orbicie. Dojeżdżałam windą orbitalną i miałam własny bar po drodze. Z kolorowymi drinkami tylko dla mnie . No i oczywiście, któregoś dnia okazało się, że winda eksplodowała i nagle nie mam się jak do domu dostać. Taki model rzeki i mostu – niby blisko na drugi brzeg, a zabierz go i pogadamy..Stanęłam w obliczu czegoś poważniejszego niż szukanie innego autobusu do domu. Odcięłam się od własnego mieszkania dokumentnie. Jak czasami rzeczy oczywiste tak łatwo stracić i jakie to ma potem popierdzielone konsekwencje.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz